Przejdź do zawartości

Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/509

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do chwili, kiedy się znajdzie w willi Petit-Bry; — skoro pani podejmuje się nad nim opieki, moja misja skończona.
Skłonił się i zniknął.
W chwili gdy lokaj zamykał drzwiczki powozu, mieszczącego w sobie trzy kobiety i Lucjana wciąż nieprzytomnego, w wielkich drzwiach kościoła ukazała się Julia Tordier w towarzystwie Prospera i Heleny nawpół żywej z przerażenia, a z nimi orszak weselny.
Na ten widok ozwały się krzyki szydercze.
— Do wody z Garbusem! — wrzeszczały tłumy — precz z nią.
— Srogo pomszczony... — odezwała się Marta.
— Jeszcze nie dosyć... — odparła Joanna. — Dla tej jędzy wszelka kara jest zbyt łagodną!
Powóz oddalał się ciągniony rączymi końmi. Orszak weselny spieszył do swoich ekwipaży, przygnębiony skandalem, w którym zaproszeni wzięli udział w obliczu zgromadzonej publiczności.
Helena szlochała. Prosper zgrzytał zębami.
— On wolny?... Jakim sposobem?... — zapytywała sama siebie Julia Tordier. — Pewno przez tę Joannę, która wyrobiła mu protekcję hrabiów de Roncerny! Cały mój wstyd jej zawdzięczam! Musiała się dowiedzieć, że jestem jej matką i że kazałam jej ojcu, ażeby ją zabił, i mści się!... Miałby Włosko mnie oszukać? Miałby żyć Piotr Bertinot? To, czego dawniej nie śmiał ten łotr dokonać, ja teraz spełnię, ja! Trzeba uprzątnąć tę niebezpieczną dziewczynę!...
A krzyki wciąż goniły za odjeżdżającymi powozami.
— Do wody z garbusem! do wody!
Orszak weselny dążył do Joinville-le-Pont, gdzie oczekiwało śniadanie pod Czarną Krową.
Julia Tordier nie mogła poszczycić się przyjaciółmi; cała dzielnica znała ją jako żmiję jadowitą, gotową każdego