Przejdź do zawartości

Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przejazd do Europy, z powodu wiatrów, był dług i tak męczący, że Duplat, po przybyciu do Brestu, musiał udać się do szpitala, gdzie przeleżał cztery tygodnie.
Podreperowawszy nieco zdrowie, zaopatrzony w świadectwo szpitalne, pojechał do Caen, gdzie uregulował papiery i zaczął szukać pracy.
Wiemy, że nie imponował postawą.
Będąc cierpiącym, osłabionym, nie posiadając żadnego fachu, Duplat napróżno pukał do wszystkich drzwi.
Przywiezione czterysta franków wyczerpywały się a tymczasem trzeba było żyć i mieszkać.
— Nie mogę dłużej zwlekać... trzeba jechać di Champigny.
I był czas, gdyż po opłaceniu kolei żelaznej pozostało mu tylko trzy franki.
Gdy najął się do roboty przy ulicy Bretigny, miał w kieszeni nie więcej nad dwadzieścia centymów.
Dane mu przez nadzorcę dwa franki przydały mu się bardzo.
O godz. szóstej robotnicy złożyli narzędzia i opuścili robotę.
Duplat z jednym z ostatnich udał się na obiad.
Był tak utrudzony, że ledwie wlókł nogi.
Duszkiem wypił szklankę wina, zjadł chleba za dwa sous, następnie wziął się do zupy.
Gdy posilił się, zapytał towarzysza:
— Czy jesteś miejscowym?
— Miejscowym. Tu się urodziłem i wychowałem. Pamiętam ostatnią wojnę i prusaków... Choć byłem wówczas bardzo młodym, gdyż mam dopiero trzydzieści pięć lat, ale szkodziłem im, ile mogłem. Rodzice moi spoczywają na tutejszym cmentarzu...
— I nie opuszczałeś nigdy Champigny?