Przejdź do zawartości

Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pogłoska o rewizorze była prawdziwą. Każdego dnia dochodziły potwierdzające wieści i wreszcie wszyscy napewno już wiedzieli, że jedzie z Petersburga pewien znaczny generał zwiedzać całą Syberyę, że już przyjechał, że już jest w Tobolsku. Przychodziły wieści i z miasta: mówiono, że wszyscy tchórzą, krzątają się, chcą wszystko w jak najlepszem świetle przedstawić. Wyższe władze gotowały przyjęcia, bale, uroczystości. Aresztantów całemi gromadami wysyłano równać ulice, skopywać stwardniałe kopce błota, podmalowywać parkany i słupki, tynkować, bielić, jednem słowem chciano w jednej chwili naprawić wszystko, co trzeba było pokazać. Nasi bardzo dobrze rozumieli te rzeczy i coraz goręcej i kłótliwiej rozprawiali o tem. Ich rojenia przybierały, kolosalne rozmiary. Zabierali się nawet do wystąpienia z pretensyą, kiedy generał zacznie ich pytać o żywność. A tymczasem kłócili się i łajali. Plac-major był niespokojny. Częściej zjeżdżał do ostroga, częściej krzyczał, częściej rzucał się na ludzi, zabierał ich do kordegardy i pilnie przestrzegał czystości i porządku. W owym czasie, jak na toż, zaszło pewne zdarzenie, które zresztą bynajmniej nie zaniepokoiło majora, jakby się można było spodziewać, ale i owszem, sprawiło mu zadowolenie. Pewien aresztant w bójce pchnął drugiego szydłem w piersi prawie pod samo serce.
Aresztant, który się dopuścił przestępstwa, nazywał się Łomow; tego, który otrzy-