Przejdź do zawartości

Strona:PL Doyle - Czarny Piotr.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ślady krwi były zatarte, zaś co do urządzenia małego tego pokoiku, to wszystko stało jeszcze zupełnie tak samo, jak owej nocy, kiedy zbrodnia popełnioną została. — Przez dwie godziny Holmes badał każdy przedmiot z największą uwagą, widziałem jednak po twarzy jego, że było to bez skutku. Raz tylko przerwał mozolną swą pracę.
— Czy zabrałeś pan coś z tej półki, panie Hopkins?
— Nie, wcale nic.
— A jednak coś zabrano. W tym oto kącie mniej jest kurzu niż gdzieindziej. Może na tem miejscu leżała książka, mogło to także być pudełko. Zresztą nie mogę tu teraz nic więcej zrobić. Chodźmy do lasu Watsonie, będziemy tam przez kilka godzin przechadzać się, oglądać gwiazdy i słuchać śpiewu ptaków. Wrócimy tu do pana później panie Hopkins i będziemy razem wyczekiwali, czy nie da się wejść w bliższą styczność z owym panem, który był tu zeszłej nocy.


∗             ∗


Było to już dobrze po jedenastej, gdyśmy poczęli czynić przygotowania do przyjęcia. Hopkins był za tem, aby drzwi zostawić otwarte, Holmes jednak był zdania, że to