Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 10 - Klub rudowłosych.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jeżeli teraz, panie Wilson, zrozumiał pan, o co chodzi, to powinien się pan przedstawić jako kandydat, a zdaje mi się, że warto sobie zadać trochę trudu wtedy, gdy chodzi o ośm milionów franków.
— Jak panowie widzą — ciągnął dalej Wilson — włosy moje mają ogień w sobie bardzo wyraźnie zaznaczony, wobec czego zdawało mi się, że mam więcej szans niż każdy inny, ażeby zgłosić się do konkursu. Wincenty Spaulding, który mnie tak dobrze objaśnił o wszystkiem, wydawał mi się jedynym wybranym człowiekiem do tego, i nie zawahałem się nawet na chwilę zabrać go z sobą po zamknięciu biura i po ukończeniu roboty całodziennej. Zachwycony moją propozycyą, wyszedł ze mną z biura i wtedy wprost skierowaliśmy się do domu, wskazanego w ogłoszeniu tego pisma Jak żyję nie widziałem nic podobnego, panie Holmes; od północy i od południa, od wschodu i od zachodu wszelkiego rodzaju osobniki, posiadające włosy o zabarwieniu czerwonawem, dążyły przez City na skutek tego ogłoszenia. Cała ulica zatłoczona była ludźmi rudowłosymi, a Pope’s Court podobne było do wozu, zapełnionego doszczętnie pomarańczami. Nigdy przedtem nie byłbym uwierzył, że może być na świecie tak znaczna liczba ludzi rudych. Wszystkie odcienie czerwonych włosów miały swoich przedstawicieli, a więc: słoma, jęczmień, cytryna, pomarańcza, cegła, maść psów z puszcz islandzkich, glina. Ale to wszystko, jak mnie objaśnił Spaulding, nic nie znaczyło wobec moich włosów, rzucających blaski ogniste. Gdybym był sam, to na widok tylu konkurentów byłbym miał ochotę wycofać się z konkursu, ale Spaulding nie chciał do tego dopuścić, i sam nie wiem, jak on tego dokazał, że pozostałem na miejscu. Popychał mnie, potrącał łokciem, pchał naprzód, dopóki nie przeprowadził mnie przez tłum i nie zawiódł przez wysokie schody, wiodące do biura. Po tych schodach wstępowali na górę ludzie, pełni nadziei, schodzili zaś smutni i rozczarowani. Nareszcie dobiliśmy do przedpokoju i weszliśmy do wnętrza.
— Ten początek jest bardzo zajmujący — przerwał Holmes, podczas gdy Wilson zatrzymał się na chwilę, i zdawał się przypominać sobie dokładnie to wszystko, co się owego dnia przytrafiło. — Proszę, niech pan mówi dalej.
— W całem biurze znajdowało się tylko kilka krzeseł drewnianych i biurko, przy którem siedział człowiek nizki o włosach bardziej jeszcze rudych, aniżeli moje. Człowiek ten przemawiał kilka chwil do każdego kandydata, w chwili gdy ten się do niego zbliżał, a nie było wypadku, ażeby nie miał temu kandydatowi coś do przyganienia, odmawiając mu kwalifikacyi.