Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wstążki, kwiaty i szpilki zrzuca ze stolika,
Podejmą tylko wachlarz swoją ręką małą
I czyta w nim, jak w gładkich kartkach pamiętnika:
«Co jej się podobało, co nie podobało».


261. CO ROBIĆ?

Śród Europy, nie dla obyczaju
Chrzczonej, co począć w rozebranym kraju?
Co robić, pyta ten, tamten i owy,
Rozłamanego narodu trzy głowy.
Pojrzeć ku górze, pod ołtarz narodów,
Gdzie z całej armji został strażnik schodów,
Z korony blaski odleciały święte,
Berła nie widać, chorągwie zwinięte
I usunięta kraina z pod stopy.
A czy się wdarł kto na ducha okopy?
A czy i gwałcić kto śmiał nieostrożnie,
Gdy cierpią czujni i milczą wielmożnie?
Jeżeli przeto ta ojczyzna twoja
Jest historyczna (a nie jest, jak Troja)
Niech jak Rzym będzie i mszy dziejów słucha,
Tak, jak on, perląc różaniec łańcucha,
Milcząc, jak milczą, trwając, jak tam trwają,
Pokąd się harfy nie ponastrajają...
Lub, jeśli, wzory przenosząc realne,
Ojczyzna jest to bagno lakustralne[1], —
A ludów prawem są koście mamuta,
To niech ją depczą — i zgnije zepsuta!


262. POWIEDZ IM...

Powiedz im, że duch odbrzmiał myśli wiecznéj,
Nerwy że poszły palcami na klawisz,
Uginający się i niebezpieczny
Most nad przepaścią...
Oni, że ich bawisz,
Szepną, i chrząkną, i krzesly swojemi
Stwierdzą, że siedli, i że są na ziemi,
I że istnieją na planecie, który
Niesie ich rączo, a pono do góry!...

Więc ty im rzeknij, że żywot i słońce
Zatrzymał człowiek na włosie pendzlowym.
Jako na rzęsach ducha, że w bezkońce
Otchłani wziera spojrzeniem takowém.
Oni, to słysząc, utrą nos, by jasno
Stwierdzić, że czujni są i wraz nie zasną.

A przeto krzyknij już, że w Betlejemie
Bóg się narodził... i że więc co roku
Cieszą się ludzie — zaś niebici w ciemię
Jadają sporo na sianie o zmroku
Pod rozżarzonej konstelacji znakiem:
Jadają ryby, miód i kluski z makiem!
1875.


263. IMPOSSIBILISSIME![2]

Jak omnibusa koń niemy i biały,
Któremu grzywa się w księżycu wełni,
Myślilbyś, że jest o wszystko niedbały,
Niczego nie rad ni cośkolwiek pełni —
Że iskry mu się w bruku podobały,
Rwane podkową, lecz sam stoi luźno...
Tak sługa państwa — jeżeli nie zgoła,
To po obiedzie, to na dziś zapóźno,
Przyjść zdoła!


264. SKAŁA LUMIROWEJ.
(POEMAT SŁOWIEŃSKI, ZDAWAŁOBY SIĘ, ŻE WTÓREJ POŁOWY VII STULECIA, ODKRYTY).

Nie wiem, czyli coś lepiej wypowie ma lira,
Nad czułość Nadobnawy, nad serce Lumira!
Treści, które zarówno w Słowieńszczyźnie słyną
Czy to o wiośnie wcześniej, czy to z oziminą.
— Właśnie lato: już gaje kwitną jak ogrody,
Lumir i Nadobnawa śpieszą na jagody —
Pora spóźnia się, alić oto jeszcze widzę:
Nadobnawa i Lumir[3][4] idą zbierać rydze.
Wreszcie szron ma niebawem rosę ująć w szyby:
Lumir i Nadobnawa chodzą zbierać grzyby.
Czynów tyle! Tak wiele radości! — Lecz właśnie,
Gdy wracają weseli, bywa: piorun trzaśnie
I często się wydarza, że radość na twarzy,
Gdy tymczasem opodal przypadek się zdarzy...
Tak było, skoro, miłą ciesząc się zabawą,

  1. lakustralne (od łac. lacus, jezioro, bagno) — bagno, powstałe z jeziora.
  2. — (łac.) najniemożliwiej.
  3. Ponieważ ta humoreska oparta jest na przygodach osób zpośród emigracji, więc pierwszy wydawca tego wiersza, ogłaszając go z pośmiertnych autografów, zmienił imiona występujących tu osób.
  4. Przypis własny Wikiźródeł Poemat znany także pod tytułem Skała Bolmirowej, z bohaterami: Bolmirem i Wiercisławą.