Przejdź do zawartości

Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie przywykł spędzać długie godziny nad rachunkowemi księgami, które mnie przerażają?
— To prawda. Każdego z nas życie przyzwyczaja do jakichś...
— Gryzących substancyi! — wtrącił Czesław.
— Nietylko — zaprzeczył Jerzy; — mnie przyzwyczaiło jeszcze do zapachów leśnych, i dlatego proponuję, abyśmy we troje, zaraz, poszli do lasu na przechadzkę. Zgadzasz się na to, Janko?
— Z największą chęcią. Proszę tylko o kilka minut czasu i o zaczekanie mnie »pod umówionym jaworem«.
— »Ach! ktoś tam klaszcze za borem!« — najniespodziewaniej zanucił Czesław.
Jaśniał teraz od radości. Niewiadomo, skąd ona na niego spłynęła, ale rozpromienił się w niej cały i odmłodniał.
— Pan pamięta stare pieśni nasze?