Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Czy przypominasz sobie tego człowieka, co wieczorem przychodził do kobiety, którą matką swoją zwałeś? Kiedy się ściemniało, człowiek ten przybliżał się do kolebki i składał pocałunek na czole twojem.
— To byłeś ty, przerwał z rozczuleniem Ksawery.
— Tak, to byłem ja!...
— Później, kiedyś się w szkołach znajdował, zdała na spacerze za tobą postępowałem, i ukryty w jakim gaju, przyglądałem się twoim zabawom... Byłem zawsze przy tobie!... Później jeszcze, kiedyś ze szkół wyszedł, podstęp niewinny uwieńczył moje życzenia, boś obrał mieszkanie w przyległym do kościoła hotelu. Wówczas miałem cię zawsze przed oczyma, w każdym dniu i godzinie. Odgadłem sposób twego życia, twoje małe zgryzoty i namiętne nadzieje...
— Jakto! Wiesz więc?...
— Jest bardzo piękną, odpowiedział uśmiechając się murzyn. Dawno już kocham to słodkie dziecię, bom widział jak jej wielkie niebieskie oko z miłością na ciebie spoglądało. Oby ci Bóg dozwolił doznać szczęścia, które ojcu twemu się należało!
— Jest bardzo piękną powtórzył Ksawery, ale jest bogatą... i z szlachetnego rodu!...
Potem chcąc rozmowę odwrócić, dodał:
— Ale dla czegóż tak długo ukrywałeś przedemną nazwisko ojca mego?
— Matka twoja cię opuściła, mówił dalej murzyn. Jakie silnem musiało być uczucie, które spowodowało matkę do wyrzeczenia się dziecka. Przypuszczałem więc, iż gdy się dowie, że żyjesz i mieszkasz w Paryżu, bardziej się jeszcze ukrywać będzie.... Ja niezawodnie ją wynajdę, bo taki rozkaz od mego dobrego pana odebrałem.... I gdyby nie wypadek nadzwyczajny co nas zbliżył, i na który żalić