Strona:PL Feval - Garbus.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Henryku nie, już nigdy nie będę płakała, wierz mi! Mój Boże! Wiem że to było źle! Jestem szczęśliwa, bo ciebie widzę codziennie. Henryku, ty nic nie mówisz! Czy mnie słyszysz, Henryku?
Miał odwróconą głowę. Wzięła go za szyję dziecinnym ruchem, aby go zmusić do patrzenia na nią. Oczy mistrza Ludwika pełne były łez. Aurora zsunęła się z krzesła i uklękła.
— Henryku. Henryku, — mówiła pieszczotliwie, — mój przyjacielu jedyny, ojcze ukochany, weź całe szczęście o jakiem dla mnie marzysz, ale daj mi choć cząstkę twych łez!
Przyciągnął ją namiętnie do siebie: Ale nagle silne ramiona opadły bezwładnie.
— Jesteśmy szaleni, Auroro! — rzekł, z gorzkim i przymuszonym uśmiechem. — Gdyby nas tak zobaczono! Co to wszystko znaczy?
— To znaczy — odparła młoda dzewczyna, która nie ustępowała tak łatwo. — to znaczy, że jesteś niedobry i nieczuły na moje błagania. Henryku. Od dnia, w którym powiedziałeś mi: “Auroro, nie jesteś moją córką”, zmieniłeś się bardzo!
— Ach. wtedy, gdy prosiłaś o łaskę dla markiza Chaverny! Przypominam to sobie, Auroro i wiedz, że pan markiz powrócił do Paryża.
Aurora nic nie odpowiedziała, ale jej słodkie, szlachetne spojrzenie wyrażało takie wymowne zdumienie, że Henryk przygryzł lista. gniewnie na samego siebie.