Przejdź do zawartości

Strona:PL Feval - Garbus.djvu/595

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świecie. Wyobraź sobie, że udawał jakby mnie nie poznawał; niepodobna było wyciągnąć z niego jednego słowa. Cały oddany był tym paniom, które drwiły z niego, wyśmiewały, każąc mu pić bez miary, tak, że aż zwalił się pod stół.
— To tam na górze są i kobiety? — zapytała Aurora.
— Ja myślę!
— Co za jedne?
— Wielkie panie — odpowiedziała gitanita dobrodusznie. — To są dopiero Paryżanki, o jakich marzyłam jeszcze w Madrycie! Damy dworskie tutaj piją, śpiewają, śmieją się, plują i klną jak muszkieterowie. To zachwycające!
— Czy pewna jesteś, że to są damy dworskie?
Dona Kruz była prawie obrażoną.
— Chciałabym bardzo je zobaczyć — rzekła Aurora. — Ale tak, aby samej nie być widzianą — dodała, rumieniąc się.
— A nie chciałabyś zobaczyć tego ładnego małego markiza Chaverny?
— Owszem — odpowiedziała Aurora z prostotą — i jego chciałabym zobaczyć.
Wówczas gitanita, nie dając przyjaciółce czasu do namysłu, ujęła za rękę i śmiejąc się przyciągnęła do ukrytych schodków. Weszły po nich do buduaru, który jedynie pojedyńczemi drzwiami oddzielony był od ucztującego towarzystwa. I słyszały jak dwadzieścia głosów wołało wśród śmiechu i brzęku szklanek: