Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/439

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sędzia do stojącego przed nim przez chwilę niewiedzącego co począć murzyna.
Ale ten już obrachował sobie wszelkie korzyści, jakie mu jeszcze pozostały, zastanowił się szybko, czy odważy się rzucić na hrabiego, z którym był sam w kajucie i zamordować go — lecz Eberhard zdawał się być i do tego przygotowanym, bo miał sztylet w ręku.
— Chceszże niegodziwcze, twoich czarnych braci zrobić zupełnie strasznemi i znienawidzonemi istotami? zawołał hrabia groźnym przejmując go wzrokiem.
Marcellino postrzegł, że jest wzięty w niewolę — ale za żadną cenę nie chciał pozostać w mocy człowieka, przy którym po raz pierwszy chybił celu, jaki go nęcił, bo szybko powiedział sobie łotr, że hrabia przez zemstę odbierze mu teraz życie — i spojrzał z boku na wyprostowanego przeciwnika, który go ani na chwilę nie spuszczał z oka.
— Jeżeli mi się opierać będziesz, albo rzucisz się na mnie, polegniesz ugodzony własną twoją bronią! rzekł Eberhard z cudowną spokojnością i stałością, która tego wielkiéj duszy człowieka, jak to nieraz widzieliśmy, nawet w tak wzburzających, okropnych położeniach nigdy nie opuszczała i bardziéj niż wszystko inne świadczyła o wielkości jego duszy.
Marcellino namyślał się, czy ma się rzucić hrabiemu do nóg i udać żal, czy też korzystając z nocnéj pory, odważyć się na walkę — aż nadto ufał swoim siłom, ale sztylet tak ostrzegająco błyszczał w ręku hrabiego, a jego spokojnie stanowcze oblicze tak było przygotowane do czynu i odważne, iż Marcellino postanowił uciekać.
Nagłém, gwałtowném poruszeniem wyrwał ramię swój ręki z uścisków hrabiego i jak cień wyskoczył z kajuty.
Eberhard, jakkolwiek nie miał zamiaru ścigać murzyna, którego morderczy zamiar zniweczył, podniósł jednak portyerę i wszedł na schodki, wiodące na górny pokład. Dosyćby mu było zawołać, aby zatrzymano