Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A wtenczas zaczęło się wiecznie jednostajne wyrzekanie: — O! gdyby to Bóg pozwolił! Dla czego tak nie jest? Coby to szkodziło?
Gdy Karol powrócił o północy, udała że się przebudziła, a że hałasował rozbierając się, narzekała na migrenę, potem zapytała obojętnie jak przepędzono wieczór?
— Pan Leon wcześnie odszedł do siebie, rzekł Karol.
Uśmiechnęła się mimowolnie i usnęła kołysana rozkosznym zachwytem.
Nazajutrz odwiedził ją ku wieczorowi pan Lheureux, kupiec bławatny. Był to człowiek umiejący chodzić koło swoich interesów.
Rodem Gaskończyk, zostawszy Normandczykiem połączył gadatliwość południową z przebiegłością północną. Twarz jego tłusta, pulchna i bez zarostu, zdawała się być pociągniętą lekkim odwarem z lukrecyą, a włosy białe uwydatniały jeszcze ostry blask jego małych czarnych oczu. Niewiadomo było czem się dawniej zajmował, jedni mówili że był tragarzem, drudzy że bankierem w Routôt. To tylko pewna, że rozwiązywał na pamięć najzawilsze rachunki, co sam Binet podziwiał. Grzeczny aż do uniżoności, trzymał się zawsze