Przejdź do zawartości

Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/440

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Już ja cię proszę, nie nie mów: pojadę.
— Jak dobrą jesteś! rzekł całując ją w czoło.
Zaraz nazajutrz pani Bovary wsiadła do Jaskółki i pojechała do Rouen zasięgnąć rady pana Leona: trzy dni tam zabawiła.

III.

Były to trzy dni pełne, wymarzone, przepyszne, prawdziwy raj miodowy. Umieścili się w hotelu Bulońskim, w porcie. I tam czas przepędzali, przy zamkniętych drzwiach, za puszczonych storach, pośród kwiatów porozrzucanych po ziemi i zamrożonych syropów, które im od rana przynoszono.
Ku wieczorowi, brali krytą barkę i płynęli obiadować na wysepce.
O tej godzinie rozlegają się na warsztatach okrętowych tłuczki robotników utykających szpary w pudłach statków. Dym palonej smoły unosił się po nad drzewami, a na rzece widać było dwie tłuste krople, które poruszały się w purpurowem świetle zachodzącego słońca, jak pływające kawałki brązu florenckiego.