Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tak zamkniętą, ale pracuję rękami i staram się, żeby moja biedna głowa nie pracowała zanadto...
— Przyrzekłam ją odwiedzieć — mówiła daléj Cezaryna i dotrzymam słowa, bo chcę jeszcze z nią porozmawiać. Bałam się, żebyś nie wróciła, chociaż miałam pozór gotowy do umotywowania przed Małgorzatą mojéj obecności u niéj. Powiedziałam jéj, że godzina schadzki, którąś mi naznaczyła, już minęła i że zmuszoną byłam odejść.
— Tym gorzéj — powiedziała, całując mię w ręce, — ja panią bardzo, bardzo kocham i chciałabym rozmawiać z panią dzień cały. Gdybym zamiast się zakochać w Pawle, spotkała była tak ładną i dobrą damę jak pani, któraby mię wzięła do siebie, — byłabym szczęśliwszą i nie chwaląc się, co do szycia, załatwiania potrzeb pani, oprania, usłużenia i porozmawiania; byłabym dobrą pokojówką.
— To może nastąpić — odpowiedziałam jéj, śmiejąc się — kto wie? Jeżeli p. Gilbert odprawi cię, ja chętnie wezmę cię do moich usług. — Słowo odprawi podziałało trochę silniéj, niż tego sobie życzyłam. Wystąpiła z protestacyą i na chwilę sędziłam, że nasza przyjaźń zamieni się we wstręt. Ta kochaneczka, to bardzo gwałtowne stworzenie; ale umiałam zatamować wybuch mówiąc jéj: — Wierzę, że ty nie jesteś z liczby tych osób które się odprawia; istnieje jednak sposób odddalenia osób dumnych, kiedy wystarcza jeden wyraz obrażający.
— Ma pani słuszność; ale Paweł nigdy tego słowa nie wymówi. Serce jego jest zbyt wielkie. On ma jeden tylko sposób odprawienia jak się pa-