Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odrzekł Paweł z ironiczną słodyczą, — to przyznasz również, że ja nie chcę w obec mojéj towarzyszki, obudzać wspomnień przykrych dla niéj, i faktów z których rachować się ze mną tylko powinna. Uznasz pani za stosowne, że ona pójdzie kołysać swe dziecko, i że ja sam jeden zniosę ciężar gniewu pani.
Tego téż życzyła sobie i Cezaryna, a Małgorzata nie miała żadnéj nieufności; przeciwnie, życzyła sobie, ażeby piękna Dietrich jak ją nazywała, rozproszyła uprzedzenia Pawła, by mogła ją kochać i widywać, nie popełniając nieposłuszeństwa.
— Ponieważ wyjaśnienie nasze czynisz pan łatwiejszém — rzekła Cezaryna, zostawszy sam na sam z Pawłem — będzie ono jaśniejszém í krótszém. Wiem, jakie to niepojęte szaleństwo opanowało umysł mojéj drogiej Pauliny, które prawdopodobnie wszczepiła i w pana.
— Nie wiem, co chcesz pani powiedzieć, panno Dietrich.
— Doprawdy? Łatwo pojąć, że nie przyznasz się pan do tego, ale ja sama oszczędzę panu tego zmieszania, bo nie mogę dłużéj znosić strasznéj pomyłki, któréj jestem ofiarą. Panna de Nermont, która jest aniołem dla pana i dla mnie, pomimo to — musiałeś pan to nieraz zauważyć, może niekiedy cierpiałeś nawet z tego powodu, — jest osobą egzaltowaną, niespokojną, chorobliwie troskliwą osoby które kocha, a im więcéj je kocha, tém bardziéj je dręczy; jest to w porządku rzeczy. Rzuca się i gryzie w koło mnie blizko siedem lat temu, zrozpaczona, że nie kocham nikogo i nie chcę