Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wyczerpaną: ale w tych okolicznościach daruje mi, duma moja a raczej dyskrecya dawniejsza powraca. Na siebie tylko samego powinienem włożyć staranie wyleczenia mojéj choréj. Myślę, że to będzie bardzo łatwo. Wystarczy, żebym przez pewien czas przestał zostawać w Paryżu wieczorem. Tak się urządzę, że składać ci będę droga ciociu, moje uszanowanie około piątéj, ponieważ o téj godzinie zastać cię można, i pozbawię miłych pogawędek poobiednich. Poproś pani de Rivonnière, żeby była mniéj doskonałą, to jest żeby była trochę surową i udawała zagniewaną na moją towarzyszkę tydzień lub dwa. Nie potrzeba, ażeby dziecko przyzwyczajało się obrażać bezkarnie to, co w głębi serca kocha i szanuje. Nie dręcz się, moja ciociu, umiem ja także pielęgnować dzieci i nie stwarzam sobie nieszczęścia z dziecinnych przeciwności życia. Przyjmij moje bardzo głębokie uszanowanie dla naszéj przyjaciółki, moje pieszczoty dla ciebie.

Paweł”.

— Napróżno się on z tém kryje — powiedziała Cezaryna, któréj dałam ten list do przeczytania.
Ten twój Paweł jest bardzo nieszczęśliwy. Ulega — a to jeszcze pogorszy rzeczy. Cierpliwość bierze za siłę. Ta biedna kobieta nie zmieni się; nigdy wierzyć nie będzie innym, bo straciła prawo wierzenia saméj sobie. Żadna kobieta, jakkolwiek byłaby potężną, nigdy nie podniesie się zupełnie z upadku, a kiedy jest słabą, nie podnosi się wcale.