Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gło koło nich, ciągnąc za sobą długi łańcuch toczących się na kołach domków; urzędnik otworzył drzwiczki, Janina płacząc uściskała Rozalię i wsiadła do jednej z przegródek.
Rozalia wzruszona, zawołała:
— Do widzenia! Szczęśliwej podróży! Do widzenia!
— Do widzenia, moje dziecko.
Jeszcze jeden świst i cały sznur wozów zaczął się zwolna poruszać, następnie coraz szybciej i szybciej, aż pomknął z szybkością przerażającą.
W przedziałce, do której weszła Janina, spało dwóch panów, opartych w dwóch kątach.
Patrzyła na przemykające wsi, drzewa, folwarki, krajobrazy, oszołomiona tą szybkością, czując się niejako porwaną w wir życia nowego, unoszoną w świat odmienny, nie będący jej światem — tym, w którym upłynęła jej spokojna młodość i całe to monotonne życie.
Wieczór zapadał, gdy pociąg wjeżdżał do Paryża.
Posługacz wziął walizę Janiny, a ona szła za nim, ogłuszona, poszturkiwana, nie umiejąc się poruszać wśród stłoczonego tłumu, biegnąc niemal za posługaczem, by go nie stracić z oczu.
Stanąwszy w kancelaryi hotelu, pospieszyła oznajmić:
— Pan Roussel polecił mi ten hotel.