Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go kapała stearyna. Ciągnął kamizelkę i wzdychał do śniegu, który się białemi błamami, jak królewska szata wlókł daleko po wiejskich rozłogach.
Dnia tego, fix miał niezwykłe ożywienie.
Gołębnik aż dygotał od panieńskiego chichotu.
Gołębnikiem nazywał się kąt pod piecem, pomiędzy pianinem, a czwartem oknem okrytem czerwonemi jak krew adamaszkowemi firankami.
W kącie tym gromadziły się zwykle panienki i panny.
W żółto-białem blasku lamp i świec, ta powódź jasnych sukien i biało-różowych plastrów twarzy, znaczyła się z jakąś impertynecką chęcią rzucania się w oczy każdemu, wchodzącemu do salonu.
Były to trzy Minuśki, pięć Muszek, dwie Lole, jedna Gilda, jedna Lili, jedna Nini, dwie czy trzy Niusie.
Całe Sacré Coeur lwowskie nagle wypuszczone z po za krat klasztoru i wrzu-