Przejdź do zawartości

Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/474

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wkrótce zaczęła się spowiedź. Białogłowa oświadczyła, że jest zamężna, i wyznała, że kocha się w pewnym księdzu, który ją co noc nawiedza i zostaje u niej do rana. Słowa te ostrym sztyletem przebiły serce zazdrośnika. Gdyby nie chęć dowiedzenia się bliższych szczegółów, byłby niezawodnie z miejsca się porwał. Pohamował się jednak i spytał:
— Jakto? Więc twój mąż nie sypia z tobą?
— Owszem, ojcze — odparła białogłowa.
— Jakimże tedy sposobem — spytał zazdrośnik — ów ksiądz może sypiać z tobą także?
— Ojcze! — odrzekła kobieta — dzięki jakim czarom on to robi, odgadnąć nie mogę, ale to pewna, że w całym domu niema tak mocno zawartych drzwi, któreby za jego dotknięciem się nie otwarły. Zbliżywszy się do mojej sypialnej komnaty, szepce pewne tajemnicze słowa, które mają dar sprowadzania snu na mojego męża. Wówczas, przeświadczywszy się, że mąż śpi głęboko, wchodzi, bawi przy mnie noc całą, a potem w ten sam sposób znika.
— Madonno! — zawołał zazdrośnik — źle się z wami bardzo dzieje, i powinniście temu zaradzić.
— Ojcze — odrzekła kobieta — wątpię, abym znalazła siłę po temu, bowiem zbytnio go kocham.
— W takim razie nie mogę ci dać rozgrzeszenia — rzekł zazdrośnik.
— Martwi mnie to wielce — odparła białogłowa — ale cóż mam czynić? Nie przyszłam tutaj, aby kłamać. Ponieważ nie sądzę, ażebym mogła dotrzymać tego, czego ode mnie żądacie, zgóry wam tego nie przyrzekam.
— Zaprawdę, pani — odezwał się na to zazdrośnik — żal mi wielce duszy waszej, której wiekuiste potępienie grozi; dlatego też nie będę szczędził modłów na waszą intencję, a może Bóg mnie wysłucha. Od czasu do czasu przysyłać będę do was młodego braciszka, któremu powiecie, zali modły moje i wstawiennictwo za wami do Boga jakiś skutek odnoszą.
— Ojcze — odrzekła białogłowa — nie przysyłajcie do mnie nikogo, mąż mój bowiem jest zazdrosny wielce. Gdy kogo obcego obaczy, pewien będzie, iż w złych zamiarach przychodzi, i gotów mi za to przez całe lata dokuczać.
— Nie bój się — odparł zazdrośnik — już ja to wszystko uładzę, że najmniejsza przykrość z tego powodu od męża cię nie spotka.
— Jeśli tak, to się zgadzam — rzekła kobieta.
Na tem spowiedź się skończyła. Poczem zazdrośnik naznaczył żonie swo-