Przejdź do zawartości

Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odeszliśmy. Biedna Set Amra pozostała w łzach. W ciągu trzech miesięcy przebiegliśmy cudne okolice Libanu, pojąc mieszkańców tej ziemi naszym wiecznym salepem.
— Salep!... Salep!...
— Powiedz, Stawraki, ziemia jest piękna?
— O, Barba Yani! Masz rację, świat jest piękny!..


∗                    ∗

Ziemia jest piękna... O nie, to kłamstwo!... Całe piękno tkwi w naszem sercu i póty trwa, póki serce jest radosne. W dniu, w którym radość ulatuje, ziemia staje się cmentarzem. I piękna ziemia Libanu stała się cmentarzem mojego serca i cmentarzem ciała Barba Yani.
Pewnego dnia, opodal Dlepta, nieoczekiwany i silny atak powalił go na ziemię; głową uderzył o skałę i zranił się silnie.
— Barba Yani! Kochany Barba Yani! Co ci się stało? Boli cię?
Nic już go nie bolało. Ból został dla mnie...
Ból stał się tym robakiem, który stoczył moje późniejsze życie.
Tęsknota za tą przyjaźnią, pragnienie, by pomimo wszystko, znaleźć uczucie, skłoniło mnie do powrotu do kraju. Tam pokochałem istotę, która mi była droższą od Kyry i mamy. Pokochałem ją, jak Barbę Yani.
Ale tę historję znacie już...