Przejdź do zawartości

Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W tej chwili Kyra rzuciła mu się do stóp, i ręce złożywszy, jak do modlitwy, zawołała:
— Ja to rozumiem!
— Cóż ty rozumieć możesz, kwiecie różany?
— Rozumiem, że ludzie są nikczemni, i że ty wymierzasz im sprawiedliwość.
— Brawo, Kyralino! — zawołał, klaszcząc w dłonie. — Czy twoje młode serce szuka zemsty?...
— Tak jest, świętej i sprawiedliwej zemsty!...
Mówiąc to, uniosła strzelbę, leżącą na ziemi, ucałowała ją i zawołała:
— Dziś jeszcze strzelisz z niej w pierś mego ojca!... A twój brat wymierzy sprawiedliwość mojemu najstarszemu bratu. Uczyńcie to! Zaklinam was na imię naszej nieszczęśliwej matki, która odeszła nas... Pomścijcie dwie niewinne sieroty... Uczyńcie to, a zostanę waszą niewolnicą...
Wuj wziął z jej ręki broń, spochmurniał i rzekł:
— Kyro!... Bóg, czyniąc z ciebie kobietę, omylił się. Kiedy mówiłaś o zemście, sądziłem, że pragniesz bym wygarbował skórę jakiemuś młodzieniaszkowi, który ośmielił pocałować cień twój wbrew twojej woli... Ale ty mówisz, o rzeczach, któreśmy sami mieli w głowie: dolewasz oliwy do ognia...
A po krótkiej przerwie dodał:
— Powiedz-no, dziewczę z piekieł rodem, nie ogarnież cię śmiertelna trwoga, gdy ujrzysz dzisiejszego wieczoru rozstrzaskaną głowę swego ojca!
— Ręce umoczę w jego krwi i obmyję mą twarz.
Wuj zmarszczył brwi, wzrok zatopił w łunie