Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na drodze nastręczył się sklep zaparty, a nikogo u drzwi zamkniętych... odbili więc drzwi i poczęli plądrować, wyrzucając precz co znaleźli, bawiąc się łupieztwem i szkodą.
Mały ten kramik miał w sobie sprzęt różny, ozdoby stołu i domu; czego więc zabrać nie było podobna, roztłuczono o ściany i bruki.
Trwała chwilę ta igraszka niewinna.
— Daléj a daléj! — zawołał Neron rozgorączkowany... — zobaczym co noc jeszcze nastręczy.
Tak od drzwi do drzwi, łamiąc rygle, za któremi często ledwie parę naczyń z oliwą lub winem znajdowali, plądrowali po ulicach otaczających Suburrę. Ale za niemi już krzyki i wrzawa coraz głośniéj słyszeć się dawały, budzili się odarci, zbierał tłum groźny i gonił. Neron, rzuciwszy łupy po drodze, kazał swoim nieść siebie i uciekać ciasnemi przechody.
Nie odetchnęli aż ścigani ciągle, kręcąc się, wijąc i błądząc, niespodzianie znaleźli się prawie u Capueńskiéj bramy, kędy już cisza panowała i sen głęboki zdawał się obejmować okolicę, któréj znaku życia nie było.
Świeciło się wszakże w ogródku za murem, którego drzwiczki uchylone stały jeszcze otworem.
— Ot tu chyba spoczniemy — rzekł Doriforus — bo nam już sił braknąć zaczyna.
— Gdzie? — zapytał Cezar....