Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
223
JAN III SOBIESKI.

— Nie traćmy czasu i rozbierzmy ten świeży mur, — zaproponował któryś.
Nie namyślając się długo, żołnierze przynieśli swoje lance i szable, obtłukli wapno, które łatwo było usunąć, a następnie wywalili jeden kamień.
— Jest tu za murem próżna przestrzeń! loch! — mówili jeden do drugiego.
— Cicho! — zawołał jeden, — czy jest tam kto za murem?
Dała się słyszeć słaba odpowiedź.
— Odjąć kamienie, żebyśmy mogli zajrzeć, — zachęcali się wzajemnie żołnierze.
Wyjęli jeszcze kilka kamieni, wskutek czego powstał otwór, który im pozwolił zajrzeć do niszy.
Wsunęli do niej zapalone łuczywo i zajrzeli.
— Jest tam jakiś człowiek w kącie... wyprostował się i oparł o ścianę... na świętego mego patrona, to czerwony Sarafan!
Odkrycie to wywarło na żołnierzach tak wielkie wrażenie, że na ich opalonych od słońca twarzach czytać można było prawie coś na kształt przestrachu.
Czerwony Sarafan pomiędzy żołnierzami uchodził za zjawisko nadziem skie, które jednak chętnie widywali, bo im zapowiadało wojenną robotę.
— Patrzyli w głąb niszy, oświetlonej łuczywem.
— Czerwony Sarafan! — powtarzali.
W pierwszej chwili zdawali się nie wiedzieć jak postąpić w tym szczególnym wypadku.
— Psst! — rzekł jeden ze starszych żołnierzy z siwiejącą już brodą do towarzyszów, odstępując od otworu i dając im znak tajemniczy.
Żołnierze zbliżyli się do niego.
— Zostawmy go w spokoju, — rzekł stary żołnierz cicho, — któż wie, jak się tam dostał i co zamierza! Ale mu dajmy do niszy kawałek chleba i dzbanek wina! Z czerwonym Sarafanem powinniśmy być w przyjaźni, bo gdyby nie on, wyszlibyśmy na żebraków.
Żołnierze zgodzili się na propozycyę. Jeden z nich zaniósł po cichu kawałek chleba do niszy, drugi wstawił tam dzbanek wina.
Następnie zabrali swe posłania i przenieśli się na oddalone miejsce, ażeby Sarafana pozostawić sobie samemu. Łuczywo zatknęli w innej rozpadlinie ściany, w rogu krużganku.
Czerwony Sarafan przyczołgał się do otworu, który mógł mu posłużyć do wyjścia z straszliwego więzienia, napił się wina i posilił się chlebem.
Siły zaczęły weń powracać.
Wkrótce, napiwszy się wina raz jeszcze, powstał.
Włożył głowę do otworu.
Żołnierze leżeli w pewnej odległości i rozmawiali z sobą po cichu.
Czerwony Sarafan przelazł przez mur i chwiejąc się, wyszedł na wolność.
Jeden z żołnierzy zauważył to i wskazał w milczeniu ku wyjściu.
Czerwony Sarafan opuścił właśnie klasztor.
Na dworze była noc.
Ulice miasta były ciche i pustej Mieszkańcy spali. Tylko przy wielkiej bramie w murze fortecznym stała warta miejska koło ogniska.
Mieszczanie, odbywający wartę, rozmawiali z sobą spokojnie, gdy nagle jeden z nich zbladł i przerażony wskazał w najbliższą ulicę.