Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
239
JAN III SOBIESKI.

pragnąć, Maryo? Czy mam błagać nieba, żeby ci nie pozwoliło zapomnieć. W takim razie los nas obojga byłby jednakowy, ciężki, bolałbym nad tobą! Ale czyż mogę pragnąć, żebyś nie pamiętała o mnie?
— Jedno tylko mi przyrzecz, hrabio Rochester: że boleści rozłączenia nie wznowisz ponownem spotkaniem, że żegnamy się teraz na zawsze!
— Żegnamy się na zawsze, Maryo! — odpowiedział Rochester.
Nastąpiła długa chwila milczenia.
Rochester wstał.
— Bądź zdrowa Maryo! — zawołał drżącym głosem i jak obłąkany wybiegł z pokoju.
Aż do tej chwili Marya opierała się dzielnie trawiącej ją namiętności.
Teraz opuściły ją siły.
Głośnem łkaniem dała wyraz boleści, która rozrywała jej pierś.
Załamała ręce i upadła na sofę, zasłaniając sobie twarz.
Gdy się podniosła, Sassa klęczała przy niej.
Cicho, żałośnie brzmiała jej pieśń o skowronku, którą chciała panię swoją pocieszyć.
Marya słuchała nieruchoma... zaledwie słychać było jej oddech... śpiew jej przenikał aż do duszy... wielkie łzy zawisły u jej rzęs.
Ślepa niewolnica zamilkła.
— Śpiew twój sprawił mi ulgę, Sasso, — rzekła Marya po chwili głuchego milczenia, — wiesz, co mnie boli, ale i twoje serce, jak sądzę, dręczy boleść tajona.
— Tak pani, i moja głowa była przed chwilą czarnemi przepełniona myślami, wyznała Sassa drżącym głosem, — słyszałam coś przed chwilą mówiła z tym cudzoziemskim hrabią i brała mnie pokusa pośpieszyć do mego pana i wyjawić mu wszystko.
Marya zerwała się przestraszona i ponuro patrzała na ślepą niewolnicę.
Na jakie straszne niebezpieczeństwo była narażoną nie domyślając się tego nawet!
— Ale nie obawiaj się pani! — mówiła Sassa dalej, — nie chcę zdradą otrżymywać tego, czegobym inaczej nie osiągła! Wargi moje nie powtórzą tego, co słyszały uszy!
— Szczególną jesteś istotą Sasso! — zawołała Marya.
I pociągnąwszy Sassę ku sobie, pocałowała ją w czoło.
Jesteś nieszczęśliwą pani!... Nie czujesz tego, jak dalece godny zazdrości los przypadł ci w udziale, skoro mój pan, wielki i sławny Jan Sobieski kocha cię!
Marya spojrzała ze zdziwieniem, badawczo na niewolnicę, która te słowa wymówiła z zapałem.
Sassa ubóstwiała Sobieskiego. Słowa jej i twarz rozpromieniona świadczyły o tem.
Tęskny wyraz przebiegł przez lica Maryi.
— Biedna dziewczyno! — rzekła łagodnie biorąc za rękę Szarego Skowronka.
— Usłuchaj mej przestrogi pani! — rzekła Sassa z cicha do Maryi, — niech mój pan nigdy nie dowie się i nie usłyszy, żeś przyjmowała zagranicznego hrabiego. Sądzę, że byłoby to wyrokiem śmierci na hrabiego!
— Wyjeżdża on za granicę, Sasso, przyszedł pożegnać się ze mną! Nie zobaczymy się więcej!
Ślepa niewolnica zaśpiewała zcicha:


On odjechał za dalekie morze,
Ona poszła za dalekie góry,