Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/420

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
422
JAN III SOBIESKI.

I czerwony Sarafan myślał w, pierwszej chwili, że tajemnicze widmo zamkowe ukazało się tutaj i przyszło do obozu. Znał on starego mnicha z przedostatniego z nim spotkania.
Mnich przechodził tuż koło niego.
Leżący w trawie Sarafan zauważył, że stary mnich stanął i uniósłszy nieco kaptura, trwożliwe obejrzał się dokoła.
Czerwony Sarafan nie poruszył się. Przyszło mu jednak na myśl, że ten tajemniczy gość obozu może nie być owym starym mnichem, który się pokazywał w zamku warszawskim i krakowskim.
Jednakże chociaż mnich uchylił nieco kaptura, ażeby się rozejrzeć po okolicy, czerwony Sarafan nie mógł dojrzeć jego twarzy, spostrzegł tylko ciemną brodę zamiast siwowłosej.
To spostrzeżenie było dlań dostateczne, aby powziąć postanowienie nie spuszczania z oka nocnego gościa, który bez przeszkody dostał się do obozu. Uczuwał w sobie jakiś niewytłómaczony popęd do tej czynności, jak gdyby głos wewnętrzny nań wołał, że ten mnich przyszedł w jakimś zamiarza zagrażającym królowi. A do Jana Sobieskiego miał czerwony Sarafan szczególną, całą jego istotę przejmującą skłonność, która nim, jak instynkt kierowała.
— Mnich szedł dalej i zbliżył się do śpiących żołnierzy.
Widząc, że mnich bez przeszkody idzie w kierunku, w którym znajdował się dom króla, wstał cicho i ostrożnie.
Żołnierze spali twardo i nie zauważyli ciemnej postaci mnicha, przechodzącego powoli.
Czerwony Sarafan jednak pragnął się dowiedzieć, jaki cel miały te odwiedziny tajemnicze w obozie.
Czego chciał nocny gość w drewnianym domu, w kto rym mieszkał Jan Sobieski?
W znacznej odległości od mnicha, nie spuszczając go jednak z oka, udał się za nim.

102.
Operacya.

Hrabia Rochester był prawie ostatnim, który zdołał się wydobyć z Wiednia bez przeszkody, ponieważ hordy tatarskie coraz ciaśniejszym kołem otaczały miasto.
Książę Aminow nie chciał się jednakże wydalić i zabrać swojej małżonki przed uleczeniem.
— Kiedyż będziesz pan mógł przed sięwziąć operacyę, na której mi tyle zależy, — zapytał nazajutrz po odjeździe Rochestera, doktora Braili.
— Jutro, mości książę, — odpowiedział Braila, — przykro mi bardzo, że księstwo będą musieli zostać tu jeszcze i przebyć z nami oblężenie Wiednia, które według wszelkich oznak będzie długie i ciężkie! Niebo niech się ulituje nad nami! Jesteśmy w wielkiem niebezpieczeństwie!
— Któż wie, może będziemy mogli jeszcze opuścić Wiedeń przed rozpoczęciem oblężenia, — rzekł książę.
— Zostańmy lepiej tutaj, mój małżonku! — mówiła Sassa, — już teraz żywność tak drożeje, że biedni skazani są na głód! Pięknem będzie zadaniem przynieść im ulgę w niedostatku.
— Muszę przypomnieć księciu panu, — rzekł Braila, — że w pierwszych dniach po operacyi księżna pani będzie potrzebowała bezwarunkowo spokoju, o bezwłocznym zatem odjeździe nie może być mowy