Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
101 
JAN III SOBIESKI.

Nagle zajaśniał koło niej promień światła. Nie widziała świecy ani lampy, było to tak jak gdyby słońce rzucało swój blask małym otworem i oświetlało postać Allaraby, chociaż dokoła panowała ciemność nocy.
Kapłan indyjski stał w blasku światła nieporuszony.
Czego wołasz? — zapytał.
Wyprowadź mnie stąd! — rzekła Jagiellona, — twój namiot cudów jest tajemniczy i niepojęty!
— Widziałaś tylko wstęp do tego, co ci kiedyś jeszcze okażę, Jagiellono Wassalska, — odpowiedział Allaraba, — ten namiot jest dopiero pierwszym stopniem! Zadziwisz się, gdy ujrzysz misterya Kamy i gdy weźmiesz w nich udział!
— Kto jest Kama? — zapytała Jagiellona.
— Bóg miłości! indyńscy strażnicy świata, których wszystkich u mnie ujrzysz są: Indra, firmament; Agni, ogień; Jama, świat podziemny; Surya, słońce; Waruna, woda; Waju, wiatr; Pritiri, ziemia; Soma, księżyc; Gameza, bóg mądrości i uczoności; Kama, bóg miłości i Ganga, nimfa Gangesu. Tam usłyszysz niebiańskich śpiewaków, Gandharva i otaczać cię będą nim fy niebiańskie Apsarasa!
Jasny blask zagasł nagle.
Jagiellona nie wiedziała, co się działo dokoła.
Gdy się rozjaśniło, stała znowu z Allarabą w małym przedsionku, w którym znajdowała się zasłonięta statua.
— Co się kryje za tą firanką? — zapytała.
— Mysteryum Kamy, — odpowiedział Indyanin.
— Podziwiam twoją sztukę, kapłanie, — zwróciła się Jagiellona da Allaraby, — wprowadziłeś mnie nią w zdumienie! Powiedz jednak, czy chcesz dać zupełny dowód twej sztuki i odpowiedzieć mi na pytanie, którego rozwiązanie obchodzi mnie nadewszystko?
— Mów, o co ci idzie, Jagiellono Wassalska, nie opuścisz tego namiotu bez otrzymania odpowiedzi!
— Jakiej żądasz nagrody?
— Czy sądzisz, że żądam pieniędzy dumna księżniczko? Nagrodą moją będzie, jeżeli mnie znowu odwiedzisz i weźmiesz udział w moich cudach. Bogactw nie żądam i nie szukam.
— A więc słuchaj! Jest człowiek, którego niewypowiedzianie nienawidzę, — zaczęła Jagiellona stłumionym głosem.
Można było z tych słów ocenić namiętność i nienasyconą żądzę zemsty, jaka ją przejmowała.
— Jest on moim wrogiem śmiertel nym, — mówiła dalej, — ale nie udało mi się jeszcze dostać go w moc moją!
— Opiera się nawet tobie?... A zatem kocha inną, jeszcze piękniejszą niż ty! Szukasz środka, ażeby go pokonać... idź, środek ten masz w ręku! Możesz go zniweczyć! Miłość jego oddaje go w twoją moc! Zapamiętaj sobie moje słowa: jeżeli chcesz pokonać wroga, to uderzaj w przedmiot jego miłości!
— Tak... kapłanie!... tak! Masz słuszność! W przedmiot jego miłości!... Pokonani go, zgubię go przez jego miłość! Gdy dumny sędziwy kasztelan krakowski usłyszy o zdradzie swej małżonki, nie zawaha się zabić uwodziciela, ażeby krwią jego obmyć plamę swego honoru!
Jagiellona okryła się płaszczem.
Magik indyjski otworzył namiot.