Przejdź do zawartości

Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Nowotna, Obratilowa i panna Iraskówna wybiegły szybko z pokoju i stanęły w bramie, nieme, jako fatum, wspaniałe, jako uosobienie cnoty, a nadęte, jako żaby w bajce. Patrzyły na Gabryelę chłodno, obojętnie, wyzywając ją swem spojrzeniem do powitania i pożegnania.
W pierwszej chwili nie spostrzegła ich nawet, potem, hamując się w płaczu, przez łzy starała się zmierzyć je równie wyniosłym wzrokiem, przyczem, dla nadania sobie powagi, stanęła na palcach.
Tak się jej ten figiel udał, że Lambert oczarowany, zaczął już w obecności wszystkich całować. Panna Iraskówna zasłoniła swą cudownie panieńską twarz, pani Nowotna wzniosła oczy ku niebu, a pani Obratilowa mruczała coś o „skandalu“. Gabryela nie widziała już, jakie wrażenie pocałunki męża wywarły na bajczarską trójcę miasteczka B., bo Lambert wsadził ją do powozu i uniósł do Pragi w tę czarowną noc jesienną, pełną srebrnego światła.
Takie były konkury Paganiego i ślub małej Gabryeli.


∗             ∗

Od dwu tygodni mieszkali już w Pradze. Gabryela przywykła do roli pani, a teraz, gdy stała w swoim wspaniałyın buduarze, przed zwierciadłem od ziemi do sufitu sięgającym, wydawało się jej, że