Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kowo, później uczucie gniewu przeobraziło się w dziką nienawiść.
Podczas drugich odwiedzin rodziców Lamberta, Gabryela przekonała się jeszcze lepiej o rodzaju uczuć teściowej. Serce jej rozdzierało się z bólu, dawniej bowiem, gdy się nie znały jeszcze, myślała, że w pani Paganiowej znajdzie matkę, a wyraz ten budził w jej sercu najsłodsze, najszlachetniejsze uczucia. Nie znając wcale swej matki, marzyła o uścisku macierzyńskim, jak o największem szczęściu. Boleść była ogromna, ale Gabryela pocieszała się nieustannie: Skoro mnie bliżej pozna, oceni moją miłość dla Lamberta, choćby dlatego musi mnie pokochać.
Kiedy trzeci raz przyszła do rodziców, powiedział jej lokaj z widocznem pomieszaniem, że pani niema w domu.
— Przyjdę później — odparła.
— I później również pani nie będzie — dodał służący rozpaczliwie.
Gabryela była zdumiona.
Wtem otwarł ktoś drzwi od salonu i zobaczyła matkę, siedzącą na kanapie. Teściowa spostrzegła synową, lecz nie zmieszała się tem bynajmniej, przeciwnie, odwróciła się impertynencko. Gabryeli zaszumiało w głowie, pociemniało w oczach, twarz jej pokrył rumieniec wstydu i upokorzenia. Jak cień, przesunęła się prędko po schodach. Stanęła przy bramie, jakby chcąc otrząsnąć obuwie swe z prochu tego domu, którego progu nie pozwalał już przestąpić sprawiedliwy gniew i honor. Nie wspomniała