Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W jednej chwili boleści osobistej otworzyły mi się oczy i w mgnieniu oka dojrzałem do tego stopnia, że zdołałem zapomnieć o własnej niedoli, a odczuć nieszczęście ogólne; nie zmniejszyło to mego bólu — przeciwnie wzmogło go stokrotnie.
— Taka młoda, zaledwie siedmnastoletnia dziewczyna, taka piękna. Kwiat społeczeństwa — rozważałem w duszy — i taka zepsuta, taka przegniła.... Nie jej to nawet wina. Wina to całych pokoleń, całego narodu.
Szedłem przed siebie, nie wiedząc gdzie i po co — halucynacye jakieś chwytać mnie znowu w swą moc zaczynały, widziadła dziwnie wstrętne otoczyły mnie wokoło. Tłumy jakieś kłębiły się przed oczyma mej duszy.
Zdało mi się, że widziałem przed sobą wyraźnie tę »matkę rozpusty«, smutnej dla Rosyi pamięci »wielką carycę«, Katarzynę II. Na jej zmysłowej twarzy igrał lubieżny, na pół figlarny, na pół zwierzęcy uśmiech; najwyraźniej mrugała na mnie swemi wielkiemi, pożądliwemi oczyma; słyszałem jej głos. Z pomiędzy jej obwisłych warg wyrywał się kuszący szept: schodź tu chłopcze, chodź tu piękny — zrobię cię kochankiem wszechpotężnej monarchini, Semiramidy Północy. A wkoło tego widma pląsały całe tłumy bachantek, całe legiony gachów na wpół pijanych i zezwierzęconych. Cały sabat czcicieli rozpusty.
— Śmierć! grób! pruchno! — zawołałem i zrozpaczony padłem gdzieś na murawę, nie wiedząc, ani pragnąc nawet wiedzieć, gdzie się znajduję.
Prześladowany okropnemi widziadłami, leżałem tak bez ruchu długo, długo — sam nie wiem, wiele godzin. Wreszcie cienie nocy rzednąć zaczęły, a i w mej duszy jakaś jasność rodzić się poczęła.
Przed oczami mej duszy zjawiły się nagle jakieś dziwne postacie, niby anioły białe — dziewczątka jakieś promieniste, czyste i nieskazitelne, a ponad ich jasnemi, złotemi główkami, niby aureola unosić się zdawała. Wśród tego światła złotego, dostrzegłem wyraźnie brylantowemi głoskami wypisane słowa: