Strona:PL Linde - Słownik języka polskiego 1855 vol 2.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
PRZEDMOWA.


Drugi tom słownika Lindego w nowem wydaniu składamy w ręce publiczności. Cel tego wydawnictwa wiadomy jej z przedmowy do tomu pierwszego; w środkach, któremi Zakład na korzyść jego zarządzać może, nie zaszła odtąd żadna odmiana; i nie widzieliśmy też potrzeby w dążeniu ku temu celowi zbaczać z toru, któryśmy sobie tamże wytknęli.
W dziele autora myślącego najcenniejsze jest to, co rozmaite cząstki jakby ogniwem łączy, i jednolitość im nadaje. Jestto konsekwentność zasad i wyobrażeń, która sprawia, ze utwor taki nie jest przypadkowym zlepkiem, ale sam dla siebie pewną rozumową całość stanowi. Każda i najpiękniejsza cząstka innego organizmu, do takiego dzieła wpleciona, wyglądać będzie jako łatka, której barwa świetniejsza nie nagrodzi ujmy całości. Nie sądzimy aby ktokolwiek z światłych czytelników dzielił mniemanie, iż słowniki są rodzajem zsypowiska, w którem się mieści słów korzec albo dwa korce, a lada garść nadsypki rozstrzyga o ich wartości. Wątpimy azali do takiego wyobrażenia przyznałby się i najnędzniejszy słownikarz, i czyby w niem zaletę dla się upatrywał; tem mniej stosować je można do Lindego, najznakomitszego z dotychczasowych polskich filologów. Owoż powód dla którego dzieło jego powtórnie wydając, położyliśmy największy przycisk na zachowanie w zupełności słów jego, nie ważąc się mieszać z niemi nic, coby z pióra jego nie wyszło. Dodatki zaś nasze, dokładnie od textu jego oddzielone, ograniczyliśmy do pojedynczych pojawów języka, głównie polskiego, i rzeczy już w dziele samem natrąconych; a i w tych stosowaliśmy się ile możności do sposobów, które są autorowi właściwe.

A