Strona:PL London Biała cisza.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

karmić zwierzę i tym sposobem ocalić je od śmierci.
Mayson żałował już w duszy swego okrucieństwa, ale był zbyt uparty, żeby się do tego przyznać; zdążał teraz na czele małego orszaku, nie przypuszczając nawet, że nad głową jego krąży już śmierć. Szli przez zasłoniętą od wiatru nizinę, zarośniętą gęstym, wysokim lasem. Przed nimi, w odległości pięciu, może sześciu metrów, wznosiła się olbrzymia sosna. Stała tu od Bóg wie ilu pokoleń; — a może losy strzegły ją dla tego właśnie przeznaczenia, może fatum oddawna już wydało wyrok nad Mayşonem.
Przystanął, żeby zawiązać rozluźniony rzemień przy mokassynach; sanie zatrzymały się, a pomęczone psy czemprędzej pokładły się na śniegu. Cisza była absolutna; spętany mrozem las, wstrzymał, rzekłbyś, oddech; chłód i milczenie zamknęły serce i drżące usta przyrody. Nagle w powietrzu dało się słyszeć jakby westchnienie; podróżni może go nawet nie dosłyszeli, lecz odczuli, jako zapowiedź ruchu w tej atmosferze absolutnej nieruchomości; potem drzewo zachwiało się pod ciężarem swych lat i śniegu: Mayson usłyszał trzask i chcąc się przekonać, skąd on pochodzi — wyprostował się, a cios spadł mu na ramię.
Niespodziane niebezpieczeństwo — niespodziana śmierć — jakże często zdarzało się Malmutowi Kead spotykać się z niemi oko w oko! Iglaste gałęzie jeszcze nie przestały drżeć, gdy zabrał się już do roboty. Nie straciła też przytomności indjan-