Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Tello.

I siostra moja tak mówi?!

Felicyana.

Wieśniaczkę biedną tak dręczyć!

(Słychać stukanie.)
Elwira.

Miéj litość, pani, nade mną.

Felicyana.

Jeżeli dziś „nie“ powtarza,
„Tak“ jutro może wypowie.
Cierpliwość miéj, bo ta walka
Bez końca jest okrucieństwem.
Odpocznij — i znów uderzysz...

Tello.

Więc chcesz mię życia pozbawić?

Felicyana.

O przestań... gniew tobą miota.

(Słychać stukanie.)

Elwira nie zna cię wcale,
Twój widok trwoży ją jeszcze...
Toż pozwól, niech przez dni kilka.
Oswoi się w naszém gronie.

Elwira.

O! bodaj łzy me, senioro,
Do walki cię zachęcały.

(Słychać stukanie.)
Felicyana.

Uprzedzić muszę cię jeszcze,
Że mąż jéj wraz z ojcem starym
Oddawna stoją pod drzwiami,
Wypada wpuścić ich tutaj.
Bo jeśli ztąd ich wypędzisz,
Powiedzą, że masz Elwirę.

Tello.

Czy wszyscy drażnić mię chcecie?
Więc tam się ukryj, Elwiro,
I niechaj wpuszczą tych drabów!

Elwira.

Ol dzięki za jednę chwilę
Spoczynku!