Przejdź do zawartości

Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 83 —

tę rzucić ci się na szyją i wycałować za wszystkie czasy; ale zraziłeś mię, powtarzając znowu zwykłe pytanie. Upatrywałeś w postępowaniu mojem jakiś występek, jakiego nigdy nie popełniłam. Wtedy opanowała mnie taka jakaś rozpaczliwa zaciętość, że gdyby nie ten wypadek, który wszystkie rozwiązał zagadki, byłabym lata całe przetrwała w milczeniu i gniewie, chociaż tak bardzo... bardzo kocham cię o mój jedyny!
Ostatnie słowa Kamilli rozwiązały się cichym szeptem, a uszczęśliwiony mąż całował oczy i usta, które po tylu miesiącach nieporozumienia przemawiały doń znowu, dawną mową miłości. O Henryku naturalnie nie było ani wzmianki, gdyż podejrzenie, jakie Wertharta dręczyło chwilowo, powrócić już nie mogło. Czemże był Henryk dla tej szczęśliwej pojednanej pary? Ale był ktoś, kogo on bardzo obchodził.
— Kamilciu — dał się słyszeć głos Alinki, Kamilla wyrwawszy się z objęć męża, pobiegła do łóżka siostry. — Kamilciu — powtórzyła dziewczyna, wpatrując się w nią badawczo — coś dziwnego dzieje się ze mną, ogień mam w głowie... lód w piersiach. Zdaje mi się... — tu zniżyła głos do niewyraźnego prawie szeptu — zdaje mi się... że jestem bardzo chora...
— Alinko, mój aniołku drogi; nie mów, nie myśl nawet takich rzeczy — rzekła, uspokajając ją Kamilla. Doktor lada chwila przyjedzie, a nasz wiejski chirurg zaręczał mi, że nie ma nic niebezpiecznego;