Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Prawdopodobnie pan de Mergy rozmawiał z panią o tem samem, przed wyjazdem na łowy?
— Nie — sucho odparła hrabina.
Bernard zbliżył się do rywala.
— Przy pierwszej sposobności dowiodę panu, że nie lękam się spotkania z tobą — rzekł cicho — jeżeli chcesz, możemy się bić w zaroślach, skoro odprowadzimy hrabinę de Turgis.
Comminges spojrzał na niego z politowaniem.
— Żałuję bardzo, że nie mogę przyjąć pańskiej propozycyi — odparł równie cicho — ale tylko hołysze biją się bez sekundantów. Nasi przyjaciele nigdyby nam nie darowali, gdybyśmy bez nich załatwili sprawę honorową.
— Jak się panu podoba — rzekł Bernard i dogonił hrabinę, która ich nieco wyprzedziła.
Piękna amazonka jechała z głową spuszczoną na piersi, w głębokiej zatopiona zadumie. Wszyscy troje w milczeniu stanęli na polance, gdzie kończyła się aleja.
— Zdaje mi się, że słyszę granie rogu! — zawołał Comminges.
— Na lewo od nas, w gęstwinie — potwierdził Bernard.
— Poznaję głos bolońskiego rogu; ręczę, że tam być musi mój przyjaciel, Pompignan. Nie uwierzysz, panie de Mergy, jaka jest różnica między rogiem bolońskim a paryskim; nasi rzemieślnicy to partacze.
— Istotnie, słyszy się go z daleka.