Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przeszyty na wylot i wpadł do rzeki, skąd przewoźnik nie zdołał go wydobyć.
W chwili kiedy dobijali do brzegu, ujrzeli o kilkaset kroków drugie czółno a w niem dwóch mężczyzn.
— To oni — rzekł Jerzy — zostań tu, ja tymczasem pójdę na ich spotkanie.
Z czółna wysiadł pan de Comminges i wicehrabia de Béville.
— Ach! jesteś już! — zawołał ten ostatni, spostrzegając kapitana — czy to ciebie, czy też twego brata Comminges ma dziś zabić?
I ściskał go ze śmiechem.
Jerzy i Comminges skłonili się sobie sztywno.
— Hrabio — rzekł kapitan, uwolniwszy się z rąk pana de Béville — sądzę, że obowiązek nakazuje mi czynić wszelkie usiłowania dla przeszkodzenia nieszczęsnym skutkom owej sprzeczki. Mam nadzieję, że znajdę pomoc w pańskim sekundancie, tem bardziej, że niczyj honor nie został tu dotknięty.
Béville skrzywił się i przecząco potrząsnął głową.
— Mój brat jest bardzo młody i niedoświadczony, może więc być draźliwszy niż inni — mówił dalej Jerzy — ty zaś, hrabio, masz ustaloną sławę dzielnego rębacza i nic na tem nie stracisz, jeżeli przy mnie i przy panu de Béville oświadczysz że tylko przypadkiem go popchnąłeś.
Comminges głośnym wybuchnął śmiechem.