Przejdź do zawartości

Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

złudzenie. Tajemniczego gościa musiano być jednak oczekiwać, gdyż stara skwapliwie wyszła z domu, niosąc w ręku ślepą latarkę i otworzyła drzwi, w których ukazała się jakaś postać, otulona ciemnym płaszczem, z kapturkiem nasuniętym na oczy.
Sądząc po wzroście i ubiorze, musiała to być jakaś kobieta. Stara czarownica skłoniła jej się nizko z oznakami wielkiej czci, nieznajoma zaś niedbale skinęła głową, wsuwając jej w rękę jakąś rzecz, którą tamta przyjęła z radością. Po metalicznym brzęku i ruchu starej, która z pośpiechem schowała dar do kieszeni, Bernard domyślał się, że musiały to być pieniądze.
Obie kobiety udały się do ogrodu i weszły do lipowej altany o dwóch wejściach, okolonej gęstym żywopłotem. W pośrodku był stół kamienny. Widząc, że tam wchodzą, Bernard opuścił swoją kryjówkę i podsunął się ostrożnie pod lipy, skąd mógł wszystko słyszeć, a nawet widzieć.
Stara zapaliła spirytus i słabe, błękitnawe światło rozjaśniło wnętrze altany. Mimo to Bernard nie mógł rozpoznać rysów nieznajomej kobiety, gęstą osłoniętej zasłoną. Zauważył za to, że stara miała twarz uczernioną i wyglądała w białym czepcu jak posąg bronzowy. Na stole leżały rozmaite przedmioty, w dziwacznym ułożone po rządku: były tam owoce, kości i zakrwawione bandaże, a wśród nich stała woskowa figurka mężczyzny.