Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieprzytomna, ustami coś żuła — gryzła podartą Józika fotografję!!..,
Pani Mara schylała się, aby ją podnieść, Jerneścia nie dawała się — i tak zostawały obie na ziemi, razem płaczące — modliły się razem za nieszczęsnego Józika, aby go cosik odmieniło.
Kiedy znów uspokoiła się, chodziła wśród pracy domowej, nie widząc nikogo.
Pan Melanchtonius, najwytworniejszy z dżentlmenów w Turowym Rogu, blady też, wysmukły też, wodził za nią oczyma, z zachwytem, mówiąc do Wieszczki Mary:
— C’est une femme! c’est une femme! c’est moi qui vous le dit, Madame!
Sąd anachorety o tej Manon Lescaut był w tym wypadku najwyższą instancją znawstwa.
I teraz Jernesta przyszła, Pani Mara opowiada jej swój sen:
widziała gdzieś, na czarnej przepaści cudne arabeski...
Taki więc dywan czynią razem, Pani Mara rysuje, maluje kulfonikami, Jernesta przynosi włóczki, dobierają razem, tworzą — a wykonywa krawiec, hafciarz od serdaków, idjotowaty góral Dyrula, w którego wmówiła Jernesta, że Pani go kocha! — i on nietyle dla papirka dziennie, ile dla Pani Wielkomożnej haftuje i naszywa piknie.
Tak powstało arcydzieło — pierwszy haft sztuki stosowanej w Tatrach!
I ten dywan stanowi dumę Jernesty: „zrobiliśmy takie, czego nikt nie zrobił!“
Łoże Pani Mary zarzucone resztkami włóczek...
Jernesta wyżenia się w końcu.
Ślub smutny, życie stało się już piekłem zupełnym.
Pijaczysko nie wychodził z karczmy.