z jezior Tatrzańskich, który jak Orzeł ukryć chce ostatnią godzinę swoją...
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Ty ścieżyny czynisz w górach wszystkim dalom Chrystusowym i Dionyzyjskim misterjom życia!
Ty, Gromownica, strącasz głazy budowne z wielkich przeznaczeń ku Polsce!
Ty, wieszczko zakrytych bram Ornaku!
Ty, najbiedniejsza z tych, którzy rozdali swe królestwa, Ty, płomienna siostro zmartwychwstać niemogącego Polskiego Łazarza — wyczekująca i biegnąca wciąż na spotkanie Pana!
Ty, nie mieszcząca się już w Turowym Rogu, lecz idąca wciąż dalej!..
Wciąż potworniej opuszczona, z dziwną Apokaliptyczną literą Człowieczo‑boskości na swym sercu, idziesz — aż tam, gdzie, jak Ty osamotniony, czeka Cię kurhan przy ujściu Leny do Lodowatego Oceanu — tam, gdzie nie był jeszcze nikt, chyba skrzydlaty duch Eloi!
— — — — —
Na gędziołkach grał, idąc przez Krokusową łąkę, stary ślepiec Sabała — Homer tych miejsc.
Pani Mara, stojąc wśród wschodzącego brzasku, przyzywała starca ręką, lecz on nie widział — i zresztą choć od dziesiątków lat znał, nigdy jej nie widział i zawsze się dopytywał: jak wyglądacie? — gdyż był niewidomy.
Raz już konał na jej ręku; a nie chciał Xiądz szambelan odwiedzić z Panem Bogiem starego zbójnika, zły, iż starzec mówił kiedyś: Kie bede mówił niezadługo z samym gazdo — nie trza mi pachołka“! Ale teraz tak wyczekiwał, tak wyglądał, tak prosił Xiędza Jegomości...