Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Demona Koprolatrji, a tworząc całość polskiego Barnum Jonesa.
Mangro, włożywszy na twarz, zaczął ją magnetyzować wolą swą na barona Rabsztyńskiego. Potem czytał mądrą i przemyślaną książką Stirnera: „Jedyny i jego własność“.

W tym lesie, okalającym kasyno, gdzie rozlegała się muzyka rautu, szedł znany nam już tatrzański marzyciel.
Huczna muzyka i okrzyki wodzireja tańców, który wołał: panowie i damy razem! albo: changez les dames! mało pozwalały wyczuć głębię i ciszę tatrzańskiej nocy.
Mimo to Arjaman grał na harfie, którą tu wziął chyba dla ironji: żyjąc w górach nad morzem, uzyskał wielkie królestwo, obiecane samotniczym duchom — złudzenie, iż poza nimi jest również królestwo duchów!
Siła jakaś demoniczna pchała go ku tej sali, gdzie odbywał się kwartet: przecudowna Kreuzerowska sonata Bethowena, którą wysłuchał, stojąc za oknem.
Wszedł do sali przyćmionej, orkiestra rozpoczęła grać z „Tristana i Izoldy“ akt ostatni. Tłum ludzi nie dyszał, wsłuchany w szczęście i męczarnie miłości.
Łkały skrzypce, szumiały burzą morską trąby i puzony, flety, jak mewy, biły o kamienne filary zamku, które wyrzeźbiała muzyka organów. W niebie krążyły wielkie wichry, zmiatające wszystko, co było chwilą i doczesnością: w dwojgu ludziach naradzała się metafizyczna głębina pewności, że byli jeszcze przed dniem Genezyjskim świata.
W dwojgu? nie.