Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
w murach i na skałach niebieskiej Jeruzalem armia świętych w skamieniałej ekstazie — ciała długie, kontury astralne — wymęczone — w wiekuistym milczeniu. Zwierzęta religijne — pijące u źródeł baranki, pawie i synogarlice wśród sykomor, na winnej macicy bestye z wizyj Ezechiela o siedmiu głowach i dziesięciu koronach — wśród borów greckie centaury, wśród płomieni lamp, które przedstawiają gwiazdy i komety, lśnią medyjskie sześcioskrzydłe cherubimy, zwane językami — niżej z ciemnych przepaści wyłania się miasto Babilonia strącone w morze.
Nad cichym, stłumionym, litanijnym poszeptem tłumu, rośnie chór basów męskich a hymn na organach wiąże to w majestat duszy rozmyślającej nad mrokami tajemnic umierającego życia i zmartwychwstającej śmierci, ukoronowany wniebowziętym krzykiem rzezańców.
Jak wiry w nieruchomym morzu krążą procesye, chwieją się bandery złote, liliowe, karmazyny i amaranty — świecą kaftany dygnitarzy, koafiury kurtyzan, tarcze wodzów barbarzyńskich, brody siwe mnichów, oczy fosforyczne kenobitów, wachlarze eunuchów, maczugi maglabitów, żelazne kolczugi waregów idących z mieczami jak sosny na ramionach.
Tłum ten idzie kolana gnąc i całując w usta twarz zimną — w rozjęku urzędowej boleści, przed trup nabalsamowany Autokratora Konstantego Porfyrogenety, który leży na łożu kirami okrytym, z djademem emaliowanym na głowie — w bisiorach, gdzie złoto utraciło wszelką wartość, a występuje ornament z klejnotów rzniętych w kameje i gemmy. — Krwawi się zmierzch witraży, kłębią obłoki kadzideł — nad wszystkiem piętrzą się gigantyczne kolumny — u ich stóp tłum wydaje się mrowiem.