Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Drzewa zakwitły raz drugi, mimo późnej jesieni. Osypane kwieciem, jak oblubienice Chrystusowe czekają swego wniebowstąpienia — —
Jakież to żarze muszą przelatać ściętą głowę kiedy ona wgryza się zębami w drugiego trupa!
(Mały Eunuch, chyląc się w smutku, wychodzi).
(B. Teofanu wsłuchuje się w melodyjny szmer morza w jaskiniach Fiali Scyll).
B. TEOFANU: Przez wnętrza ziemi i wulkanów idzie moje Niewiadome Dzieciątko, nawołując mnie. W głębinie morze huczy męką.
(Rozlegają się w głębokiej dali dźwięki cytry i harf).
Już od wielu wieczorów słucham tej melodyjnej pieśni o Hero i Leandrze, tajemniczy rycerz co noc łodzią przepływa wzburzone fale Propontydy.
(Do niewolnic)
Zanućcie mi moją Pieśń nad Pieśniami.
NIEWOLNICE: (przy brzęku muzyki nucą)
Ogrodem jesteś zamknionym, siostro i kochanko moja —
źródłem tęskniącym wód żywych, co biją z ziemi głębokiej!
Powstań wietrze z północy (zwie cię dusza ma!)
a przyjdź wietrze z południa — przewiej ogród mój!
Któraż to jest? co wschodzi jako nad górami w mroku
mglący się miesiąc, gdy wicher śnieżny zakrywa niebiosa!
Wody wielkie wezbranego dziko morza, ni lodozwał zgonu,
nie mogą zgasić miłości, którą zapaliła gwiazda!
B. TEOFANU: Zamilknijcie niewolnice, nie zadawalnia mię tej nocy ani dźwięk srebrny, strącany z cytry, ani gniew harf, które mówią, że niema nikogo.
(Wchodzi Mały Eunuch).
MAŁY EUNUCH: O Bazilisso, jego łodzi nie widać na