Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
1. żagiew posłuszeństwa zapal —
2. Wykuj miecze — jeden w własną pierś, a drugi przeciw światu.
3. Ze wszystkimi skarbami wejdź na stos, jakby Sardanapal —
1. i jak brylant olbrzymiej góry świeć!
3. i jak gromnica roratu!
(znikają)
ŚW. ATANAZY: Drogi nieznane przechodzą w mroku — modlą się, łkam i wstąpują na górę, gdzie migocą światełka... Kamyczek biały dajesz mi do ręki, a w nim wypisano, że mam góry znosić na czyściec ziemny którym jest klasztor — na Gehennę, gdzie dusza poznaje otchłań grzechu, głębszego niż fale potopu — wyższego niż niebo!
(Nikefor szlocha)
Bracie mój!
NIKEFOR: Kto był u ciebie? migocą jeszcze wśród nocy kryształki djamentów — taki szron otrząsają w wyżynie niezmiernej skrzydła sępie...
ŚW. ATANAZY: Modliłem się — nie mogą jeszcze mówić.
(kładnie się na ziemi)
NIKEFOR: Poszły twe widma drogą utajonego obłędu!
ŚW. ATANAZY: Znów On — z jego straszliwym zwątpieniem. Przygniata — nie męcz!
NIKEFOR: Nazwij mi — ostatnie z imion Jego —
ŚW. ATANAZY: Lucifer ciężar jego skrzydeł załamuje niebiosa nademną: w kraterach jego oczu gaśnie ostatnia iskierka.
NIKEFOR: W moje wnętrza spoglądasz, w moje złe, starsze niźli świat sumienie.