Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Towarzysze przekopali tunel, podłożyli minę. Stary komin jest obok mej celi: wiedzie do dawnych lochów, gdzie było centralne ogrzewanie. W lochach złożono dynamit, czy jeszcze coś straszniejszego. Gdy wybiję parę cegieł — przewód otwarty — — mam rzucić iskrę nocy, którą uznam za stosowną, Wszystko wyleci w powietrze. Niektórzy przeżyją i zdołają się uwolnić. A może wszyscy zginą? Co uczynić? jechać wraz z innemi w tę podróż dookoła wszechświata — czy zakończyć tak majestatycznie? musisz mi dać odpowiedź.
Ze śledztwa wiem, że wezwą ciebie do mego więzienia i że będziemy badani razem — w twojej sprawie. Otóż jeśli trzykrotnie przyłożysz rękę do czoła — znaczy, że mam wysadzić w powietrze tegoż wieczoru. Jeśli dwa razy — znaczy wstrzymać się mam do bliższej wiadomości.
A jeśli raz przyłożysz rękę do serca — znaczy, że mam okręt swój, jadący dookoła wszechświata, nazwać Nadzieją — i wytrwać spokojnie, ucząc się aż do śmierci i wmyślając w głębię Bytu.
Żegnam cię, kochany bardzo współwinowajco. Byłem, jak wiesz, niewmieszany zupełnie do waszych spraw — ot, zwykły koncypjent adwokacki. Przypadek śmieszny uczynił mię domniemanym bohaterem. Późniejsze jednak przejścia wyrobiły coś ze mnie. Chcę z Tobą być w telepatji duchowej. Na wolności czasem kochankowie zawierają umowę patrzenia razem, choć z różnych krańców Europy, na tę samą gwiazdę. Patrzmy co wieczór w wspólną gwiazdę duchową. Nie wybieram oczywiście żadnej latarni w rodzaju uczonego Haeckla. Mówię o gwieździe — — Domyślasz się — i nie będę imienia jej wymawiał, gdyż jest ono bardzo dla uszu współczesnych dziwne. Żyjemy pod