Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świadkôw. Nawet z ostrożności zamknąłem na klucz wejściowe drzwi do pawilonu.
Była to cudna dziewczynka, lat dwunastu. Na szyi jej pozostały ślady duszących ją palcy; na piersiach i na brzuchu były długie, głębokie drapania, zrobione paznogciami, lub co pewniejsze, ostremi, krającemi pazurami. Opuchła twarz poczerniała zupełnie. Jej ubogie, brudne sukienki i podarte spódniczki złożone były w porządku na krześle. Na marmurowym stoliku zobaczyłem talerz, resztki pasztetu, dwa jabłka zielone, na jednem z nich pozostały ślady zębów, i pustą butelkę po szampanie.
W innych, obejrzanych przezemnie kolejno pokojach wszystko było w porządku. Każde krzesło każdy sprzęt stały na swojem miejscu.
Wtedy zacząłem rozmyślać szybko, gorączkowo i bez związku:
— Uprzedzić policję?... Za nic... Przyjdą sędziowie, a cóż ja im powiem?... Wydam Jana Juljusza Józefa Lagoffen? Lecz ten człowiek bez wątpienia nazwał się zmyślonem nazwiskiem, i nawet nie mam potrzeby jechać do Montrouge na to, ażeby przekonać się, że nigdy tam nie mieszkał... Więc cóż?... Mnie nie uwierzą... pomyślą, że to podstęp... Nie dopuszczą nawet do myśli, że mogłem nie widzieć człowieka, który popełnił straszną zbrodnię o dwa kroki odemnie, w dziwnym, należącym do mnie domu... To drwiny ze sprawiedliwości... Pełni niedowierzania, zaczną dopytywać się mnie z punktu widzenia hygieny i ja wpadnę w pułapkę ich podstępnych, dwuznacznych zapytań... Zbiorą dane o trybie mego ży-