Przejdź do zawartości

Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Horodniczy.

Ach panie! gotów jestem czekać wiele się jemu podoba, mógłżebym się odwarzać naznaczać termin wypłaty. — Oto tu, jest jak raz dwieście rubli, nawet i liczyć niepotrzeba.

Chlestakow. (biorąc pieniądze)

Bardzo dziękuję — mocno mu jestem obowiązany. Przyznam się, że mnie to niezmiernie ucieszyło; bo niemiałem już ani grosza. Pan jak uważam, jesteś człowiek grzeczny, dostojny; a z początku myślałem że... (kładzie pieniądze do kieszeni.)

Horodniczy. (n. s.)

No, chwała Bogu! wziął pieniądze. Teraz wszystko pójdzie dobrze. Zamiast dwiestu, wetknąłem mu czterysta.

Chlestakow.

Ej! Józef! (Józef wchodzi) Siadaj pan! (do Horodniczego i Dobczyńskiego) Dla czegóż panowie stoicie? zmiłujcie się siadajcie. (do Dobczyńskiego.) Siadaj pan, bardzo proszę.

Horodniczy.

Nic to postojimy.

Chlestakow.

Ależ siadajcież panowie, ja proszę, bardzo proszę! — (do Dobczyńskiego) Siadaj pan! (Horodniczy z Dobczyńskim siadają; Bobczyński przez drzwi zagląda.)

Horodniczy. (n. s)

Trzeba się ośmielić. Chce jak widzę obstawać przy swojem incognitto. Dobrze, utwierdźmy go w tem mniemaniu i udajmy, jakbyśmy go nieznali, i o niczem nie wiedzieli. (głośno) Ja z Piotrem Iwanowiczem Dobczyńskim, tutejszym obywatelem, przechodząc tędy za interesem mojej służby, umyślnie wstąpiliśmy do oberży, dla przekonania się czyli przejeżdżający są dobrze usłużeni, bo nie jestem z rzędu tych Horodniczych, którzy o niczem nie wiedzą; nie, ja extra obowiązku jedynie z chrześcijańskiej miłości bliźniego, chcę żeby każdy podróżny był tu dobrze przyjmowanym; i o to w na-