Przejdź do zawartości

Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kocha prawdziwie, powinien kosztem własnego szczęścia uszczęśliwić kochaną kobietę... Ach! wiesz, że ja nieprzywiązuję wagi do względów światowych!... Powiedz mi prawdę, Armandzie, czy Helena kocha kogo?
— Ja zaś pytam cię raz jeszcze, dlaczego przypuszczasz, że ja o tem wiedzieć mogę?
— Ach! — zawołał Chazel, ściskając silnie ramię przyjaciela — któż, oprócz ciebie, wiedzieć o tem może? Czy sądzisz, że jestem dość zaślepionym aby nie wiedzieć, że stałeś się powiernikiem najtajniejszych jej myśli? O czemże mówić byście mogli, gdyby Helena nie opowiadała ci o sobie, o swojem życiu i o swoich uczuciach? Dlaczego rozmowa wasza przerywa się zawsze, ilekroć ja wejdę niespodzianie? Czyż nie dlatego, że nie chcecie abym wiedział, o czem mówicie? Dlaczego ukrywacie się oboje? — zawołał gwałtownie.
— Ukrywamy się oboje?... — przerwał Armand z udanem ździwieniem.
— Milcz! — krzyknął Alfred, zamykając mu usta ręką — przestań kłamać. Nie mogę znieść dłużej kłamstwa. Chcę wiedzieć prawdę, choćby przyszło życiem przypłacić... Widziałem was wczoraj w głównej alei ogrodu des Plantes... Szedłem zdaleka... Spostrzegłem was... Chodziliście razem a jednak, gdy