Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

państwo odróżnić jego ślady od śladów kopyt dzikich koni, zwłaszcza wśród masy lotnego popiołu?
— Cóż w takim razie mamy robić? — zapytał plantator.
— Przykro mi, że nie mogę was prowadzić. Lecz wiozę do fortu terminową depeszę i nie wolno mi zatrzymywać się. Zwracajcie państwo uwagę na to, aby mieć słońce po prawej ręce i jedźcie prosto aż do napotkania na drodze wysokiego cyprysu. Drzewo to rośnie nad brzegiem rzeki, w pobliżu miejsca przeprawy.
Jeździec zamierzał znowu odjechać, lecz na chwilę zatrzymał się: oto ujrzał w oknie karety dwoje zwróconych na niego oczu i przepiękną twarzyczkę panienki. Mimowoli wpadł w zachwyt, nie mogąc go w żaden sposób ukryć.
— Niema pan za co dziękować — mówił do plantatora, który dziękował mu gorąco za udzielenie informacji — bo wszak zostawiam państwo na łasce dość ogólnych wskazówek, nie będąc pewnym, czy wkońcu nie zabłądzicie. Ale nie mogę zwlekać.
— Sądzę, że teraz łatwo nam będzie znaleść drogę według słońca — zauważył Pointdekster.
— Nie bardzo — zaprzeczył młodzieniec, patrząc w niebo. — Z północy nadciągają chmury. Słońce może ukryć się wcześniej, zanim dotrzecie państwo do cyprysu. Lecz wiecie co? Najlepiej będzie, jeżeli skierujemy się śladami, jakie zostawi moje lasso.
Rzekłszy to, jeździec rozwinął przywiązane jednym końcem do siodła lasso, zdjął kapelusz,