Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tutaj całą noc i napewno musielibyśmy rozłożyć się na tym czarnym popiele.
— Nie trzeba tryumfować zawczasu — zauważył kapitan, — bo może będziemy musieli nocować w stepie.
— Tak sądzisz, Kasjuszu?
— Naturalnie, nieznajomy mógł nam umyślnie wskazać fałszywą drogę. Przecież zrobiliśmy już za jego śladem około pięciu mil, a żadnego drzewa nie widać wcale.
— Lecz cóżby mu na tem zależało? Jakiż powód?
— O powód nie trudno.
— Słuchamy, proszę mówić — rozległ się ironiczny głos Luizy.
— Gotowa jesteś słuchać zawsze, gdy mowa o nieznajomym, — mruknął kapitan. — Ale cokolwiek powiem, nie uwierzysz.
— Zależy co powiesz. Taki wojak i doświadczony podróżnik, jak ty, nie omyli się.
Kapitan zagryzł wargi i zamilkł, ale nalegany przez zaciekawionego plantatora zaczął:
— Niejednokrotnie zdarzało się, że na duże karawany napadali...
— Indjanie? — zapytał z przestrachem Pointdekster.
— Tak, a czasem i biali. Nie trudno wciągnąć sobie na głowę grzywę z końskiego włosia i pióra. Przypuszczam, że to zbytnie zaufanie, jakiem obdarzyliśmy nieznajomego jeźdźca zemści