Przejdź do zawartości

Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie i jednem tchnieniem zalała mój umysł. Mowa zdawała się opuszczać mnie, jak dziecinne przyzwyczajenie. Zbliżyłem się tylko do niej, jak człowiek, dotknięty zawrotem, pochyla się nad skrajem przepaści. Cofnęła się nieco przedemną, gdy podchodziłem, ale oczy jej nie odwracały się przed moimi i ciągnęły ku sobie. Nakoniec, gdy już mogłem prawie jej sięgnąć, zatrzymałem się. Słowa zamarły mi na ustach. Krok dalej, a mógłbym tylko przycisnąć ją w milczeniu do serca, i wszystko, co jeszcze pozostało zdrowem we mnie, wszystko, co jeszcze nie było pokonanem, burzyło się na myśl podobnego zetknięcia. Tak staliśmy przez jedno mgnienie sekundy, z całą siłą życia, zawieszoną w naszych oczach, porywani ku sobie przemożnym prądem, a jednak opierając się każde, a potem, z wielkim wysiłkiem woli i równocześnie z pełną gwałtownej goryczy świadomością zawodu, odwróciłem się i odszedłem w tem samem milczeniu.
Jakaż siła oczarowała mnie, że nie mogłem przemówić? A ona, dlaczego ona milczała także? Dlaczego cofała się przedemną, bez słowa, z jakby urzeczonemi oczami? Byłaż to miłość? czy też jedynie brutalny popęd, bezmyślny i nieunikniony, jak działanie magnesu na stal? Nigdy nie przemówiliśmy do siebie, byliśmy sobie najzupełniej obcy, a wszakże dziwny wpływ, potężny jak ujęcie dłoni olbrzyma, niósł nas milcząco ku sobie. Co do mnie, niecierpliwiło mnie już to; a jednak pewien byłem, że była godną mego uczucia. Widziałem jej książki, czytałem jej wiersze, i w pewnem znaczeniu, przeczuwałem duszę mej pani. Ale gdy myślałem o jej postępowaniu, przeszywał mnie niemal chłodny dreszcz. Cóż wiadomem jej było o mnie, oprócz mej powierzchowności? Czuła się pociąganą ku mnie, jak kamienie spadają na ziemię. Prawa, rządzące ziemią, popychały ją, wbrew jej woli, w moje ramiona, i odwra-