Przejdź do zawartości

Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

strowie stroją się w kostjumy pastuszków, niech, sobie gadają, że są powinowatymi, czy krewnymi swego wielkiego Dobrego Pasterza — to wszystko wilki krwiożercze, byki, nienasyceńcy, gardła i brzuchy bez dna. A czynią to z rozmysłem, by nie skończył się wieczysty głód świata.
— Pleciesz, mój drogi! — zawołał Chamaille — Pan Bóg stworzył wilka, jak wszystko inne. A uczynił to dla naszego dobra. Czyż nie wiesz, że właśnie sam Pan Jezus powołał do życia wilka, — tak mówi legenda — a to, by bronił, przed kozami i baranami kapusty rosnącej w ogródku dziewicy, matki swojej. I dobrze uczynił. Złóżmy mu hołd. Narzekamy ciągle na silnych. Zważ jednak, mój drogi, że gdyby ci, tak zwani słabi zostali władcami świata... byłoby nierównie gorzej jeszcze! Z tego wynika wniosek: wszystko jest potrzebne, zarówno wilk, jak i owieczka. Owcom potrzeba wilka, by ich pilnował i uczył przezorności, wilkowi potrzebne owce, bo przecież musi żyć Skończyłem, drogi Colasie, a teraz, idę pilnować mojej kapusty.
Podwinął sutannę, ścisnął w garści laskę i ruszył wśród ciemnej, bezksiężycowej nocy, powierzywszy poprzód z wzruszeniem mej opiece małą ośliczkę, Madelon.